Translate

piątek, 8 marca 2013

Wybory prezydenckie - plemienna bitwa na glosy

Jak to jest znalezc sie w kraju, ktory ma niepewna sytuacje polityczna? Co tu sie wogole dzieje? Naglowki w polskich gazetach juz po pierwszym dniu wyborow krzyczaly: ‘krwawe rozpoczecie wyborow’ a calosc podsumowano zdaniem, ze ‘przed wyborami wzrosla sprzedaz maczet’. Po co tak podgrzewac atmosfere? Media uwielbiaja takie hasla, a ludzie ubostwiaja czytac takie groznie brzmiace frazesy. Wiadomo, cos niedobrego sie wydarzylo. Jeszcze przeddzien wyborow na wybrzezu zamordowano w utarczkach kilkanascie osob. Glownie policjantow. Wydarzylo sie to na wybrzezu, gdzie pewne ugrupowanie polityczne, walczy o odlaczenie Mombasy od reszty kraju. Nigdy wczesniej o nich nie slyszalam. 5 lat temu po wyborach rozgorzala awantura. Wybory sfalszowano. Przedstawiciele dwoch plemion zaczely ze soba walczyc. Mowia ze zginelo 1000 osob, chociaz wczesniej gdzies czytalam ze nawet 3000. Kto policzy. Strasznie sie dzialo i nikt nie chcial powtorki tej dramatycznej sytuacji. Te wybory mialy byc inne. Powstala przeciez nowa konstytucja. Odchodzi stary prezydent. Na wybrzezu za nim nie przepadaja. Kenijczycy dopisali i juz od 6 rano ustawili sie w kolejki do urn wyborczych. Frekfencja 70%! Po afrykansku, cos sie opoznilo i niektorzy stali nawet po 4 h w pelnym sloncu, zeby oddac swoj glos. Podziwiam ich wytrwalosc, optymistyczne podejscie. Ich oczy sa pelne nadziei, ze teraz cos sie zmieni. Oczywiscie na lepsze. Maja wiele oczekiwan od nowego rzadu. Obserwuje cala sytuacje siedzac na wybrzezu, 40 km od Mombasy. Juz pierwszego dnia jestem zdziwiona wstepnymi wynikami – wczesniej niemal kazdy zapytany, na kogo zaglosuje odpowiadal: ‚na Odinge‘. Okazalo sie jednak, ze prowadzi Kenyatta. Tursci z Polski gdzies slyszeli, ze to ‚ten zly‘. Zly, bo oskarzono go o zbrodnie wojenne i czeka go proces w Hadze. Zly, bo jest z plemienia kikuju, a na wybrzezu wlasnie za nim nie przepadaja. W centrum kraju Kenyatta ma jednak spore poparcie, dlatego prowadzi we wstepnych wynikach . Dzisiaj jest piatek i tak, jak od 5 dni, w napieciu oczekuje na ogloszenie oficjalnego wyniku. Kenijczycy sa cierpliwi, zas ‘mzungu’ czyli biali, wliczajac mnie, wesza zamieszki. Troche sie boimy. Mamy pod opieka turystow. Ja na dokladke chcialam, zeby przyjechala moja siostra, ale o dziwo Polacy sie nie przestraszyli i wykupili wszystkie miejsca w samolocie. Musimy poczekac do nastepnego tygodnia I moze nawet lepiej sie sklada. Wszystko wisi w powietrzu. Podanie oficjalnego wyniku przekladaja z dnia na dzien. W poniedzialek ktos sie wlamal do systemu, wiec glosy zaczeli liczyc recznie. Liczenie manualnie oznacza tempo afrykanskie ‚pole pole‘, czyli powoli. Wiadomo, ze wygral Kenyatta. 5 lat temu w takim wlasnie napietym momencie, gdy wyraznie widac bylo po wstepnym przeliczeniu, ze prowadzi Odinga, nagle oficjalny wynik okazal sie zupelnie inny – zwyciezyl Kibaki. Wtedy w calym kraju zawrzalo. Oby teraz tak sie nie stalo, bo znowu bedzie awantura. Przejechalam wczoraj przez centrum Mombasy. Dziwnie pusto, wikeszosc sklepow pozamykanych, brak korkow. Oby nie byla to cisza przed burza… Nie pozostaje nic, tylko czekac, tak jak Kenijczycy cierpliwie czekajacy na lepsze jutro... Jesli chcecie bardziej szczegolwy opis konfliktu zajrzyjcie tu: -blog Ewy: http://www.dalekoniedaleko.pl/kenijczycy-modla-sie-o-spokoj-po-wyborach/ -gazeta wyborcza o wydarzeniach w 2007: http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,4820247.html

1 komentarz:

  1. Dobre! Dzięki za linką :)

    Też bylam w szoku jadąc wczoraj przez Mombasę. Ani razu nie stałam w korku - to przecież niemożliwe... Natomiast jestem pozytywnie zaskoczona, że mimo przedłużającego się liczenia głosów Kenijczycy zachowują zupełny spokój (od tych incydentów z niedzieli na poniedziałek nie działo się przecież praktycznie nic), mam tylko ogromną nadzieję, że to nie cisza przed burzą.

    OdpowiedzUsuń